– Nie. Może w Cat’s Meow? popatrzył na wszystkie strony. Na darmo. Gdzie ona się podziała? dodała z grymasem na twarzy. – Albo on. – Tony zmarszczył brwi, skupił się, zachowywał się tak, jakby bał się udzielić - Tak - zgodziła się Sylvie. - Zawsze to lepsze niż siedzieć i płakać. Wśród tych kutasów, których aresztujemy, mamy wystarczająco dużo mazgajów. Nic, tylko użalają się nad sobą. Biedactwa. Przecież to nie ich wina, że zeszli na złą drogę. Mieli trudne dzieciństwo, tatuś bił, mamusia piła, nauczyciel się uwziął... W Nowym Orleanie też macie takich? – Muszę mieć pewność, Jonas. Chyba rozumiesz. mu chwile, o których wolałby zapomnieć. Jennifer. – Kurtyna w górę – powiedział do siebie, wysiadł z wozu i zagadnął: – Cześć, Tally. głosie wyczuwało się wściekłość. Dłoń z fotografią drżała. O1ivia wyciągnęła rękę i zapaliła lampkę na nocnym stoliku. Psiak wypełzł spod kołdry, – Wygląda na to, że w końcu znaleźli Jennifer. Sądząc po jego uśmiechu, cierpienie Bentza sprawiło mu przyjemność. – Płacił ci za udawanie Jennifer? – zapytał Bentz. Zawahała się, więc dodał:
tętnic rysujących się tuż pod skórą. Jakaś jego cząstka patrzyła na to obojętnie. Reszta wydawała z siebie niemy krzyk paniki. - Wiesz kim jestem, prawda? Głos brzmiał znajomo. Nieprzyzwoicie kusząco. Nie mógł wykrztusić słowa. - Możesz mnie nazywać Atropos. Atropos? Dlaczego Atropos, do cholery? - A, jasne. Nie słyszałeś pewnie o trzech boginiach losu? To z mitologii - trzy boginie odpowiedzialne za los człowieka. Były córkami Zeusa, nazywały się Mojry. Trzy siostry kierujące ludzkim przeznaczeniem. Mitologia? Co u diabła? Nożyczki błysnęły w świetle lampy stojącej na biurku. Znowu dreszcz. - Jedna z nich to Kloto. Jest najmłodsza, przędzie nić życia; starsza siostra dokonuje pomiarów. Decyduje o długości życia. Nożyczki zbliżyły się, ich czubek dotknął skóry pod okiem. Spróbował uchylić się, ale był jak przyklejony do biurka. - Trzecia, najstarsza, to Atropos. Najsilniejsza. To ona kończy życie, przecina cenną nić. - Szczęknęła nożyczkami. - To imię wybrałam. Jezu! Nie! Ciach! Nożyczki zagłębiły się w policzku. Nic nie czuł. Żadnego bólu. Przytrzymała jego nadgarstek. Ciach! Wezbrały pierwsze krople krwi. Nie, nie, nie! Rozpaczliwie próbował się wyrwać. Na próżno. Udało mu się tylko wydobyć jakiś nieartykułowany dźwięk. Nożyczki znów ciachnęły, krew rozmazała się na ostrzu, a on nawet nie mógł się skulić. Z przerażeniem zdał sobie sprawę, że ten ktoś, kogo wciąż nie mógł zobaczyć, zabija go, powoli, metodycznie i bez wahania. To nie może być prawda! To na pewno zły sen. Koszmar. Tylko szaleniec mógł coś takiego wymyślić. O Boże... teraz krew wypływała szybko, po nadgarstku, na dłoń, po palcach, i rozlewała się w kałużę na biurku. Przestań! Na miłość boską, przestań! Może chciała go nastraszyć, może wcale nie miał umrzeć. Może chciała mu dać bolesną nauczkę. Wielu ludzi w tym mieście życzyło mu śmierci. Ale wystarczyłaby przecież kulka w głowę. Albo trucizna w drinku. Albo nóż w cholerne serce. Chyba że ona znajdowała w tym przyjemność... że nie chodziło o śmierć, ale o umieranie. O to, żeby patrzył bezradnie, jak wycieka z niego życie. Może ją to podniecało, tę chorą sukę! Dysząc i myśląc o tym, że wkrótce wykrwawi się na śmierć, Josh spojrzał na szklany humidor na cygara. W gładkiej wypukłej powierzchni zobaczył swoje słabe odbicie i zarys pochylającej się nad nim postaci, groteskowo zniekształconej. Na ułamek sekundy jego oczy spotkały się z oczami prześladowczyni. Zobaczył jej twarz. Na jej ustach błąkał się triumfalny uśmiech. Opuściła go nadzieja. Zabieramy się stąd. Musimy zidentyfikować twoją towarzyszkę. ale Bentz wyczuwał, że coś się stało, zapytał wprost.
Zuzanna w napięciu czekała na słowa potępienia. Może Jane Ripon najczęściej bywa, przed głównymi oknami. Jedli w zgodnym milczeniu, rozkoszując się wyśmienitym
Jodie uśmiechnęła się i skinęła głową. - W porządku... - szepnęła Kat. - To było trochę za ostro, mamo - powiedziała Karolina.
Jego serce zatrzymało się na moment. znowu chciało jej się płakać. – Powiedz mi teraz. Niemal skoczył przez poręcz, runął w dół i poświecił w mrok korytarza. skacze i znika? Może Hayes mu na to odpowie. Dlaczego ryzykowała? I jakim cudem znalazła się na lotnisku mniej więcej wtedy, gdy zwłoki Zrozumie, oczywiście, co nie znaczy, że nie będzie trochę wkurzona.